Ponieważ wszystko jest takie świetne, omówmy słabe punkty Australii.
Po pierwsze, to cholernie daleko. Z Europy. Podróż trwająca od dwudziestu do trzydziestu godzin jest standardem, ale trzeba z satysfakcją zauważyć, że z Polski można już dolecieć z jedną tylko przesiadką w cenie około czterech tysięcy złotych. (...)
Po drugie, widać wyraźnie, że Australijczycy nie doprowadzili sprawy do końca i nie wykończyli wszystkich Aborygenów. Chodzą oni pijanymi grupkami po ulicach jak wyrzut sumienia. Za sytuację swoich Aborygenów wstydź się, Australio! (...)
A po trzecie, jest drogo. To znaczy drożyzna nie jest tak totalna i wszechobecna jak na przykład w Norwegii, ale siedemnaście dolarów za przejazd pięciu stacji kolejką podziemną w Sydney działa na nerwy. Dobre restauracje, alkohole czy atrakcje turystyczne są nieprzyzwoicie drogie. Na szczęście jest też wiele miejsc, w których można przenocować czy zjeść w normalnej cenie, a wiele plaż, punktów widokowych czy nawet dobrych muzeów jest bezpłatnych. (...)
Po czwarte, sylwester w Sydney wcale nie jest najlepszy na świecie. Oczywiście mnóstwo ludzi spędza go w klubach albo na prywatnych imprezach, ale typowy sposób na ten wieczór to wykupienie miejsca w którymś parku nad zatoką, rozłożenie koca i kilkugodzinne oczekiwanie na północ. Dzieci biegają, grają amatorskie zespoły, sprzedawcy lodów i piwa robią swoje. Wreszcie nadchodzi dwunasta i pokaz ogni sztucznych, na który wszyscy czekali. Podobno kosztuje fortunę i wygląda wyjątkowo. Nie zgadzam się. Jest zwykły. (...)
Po piąte: nie wszystkie miasta są jak Brisbane. Gdy opuszczasz Brisbane i odwiedzasz na przykład Darwin, mówisz: no nie! To nie to! Bo po Brisbane wszystko będzie szare, biedne albo bez koloru. Subtropikalna roślinność, słońce, ciepło, odjazdowa, śmiała architektura i bogactwo. To jest w Singapurze i Brisbane. Znajdziemy tam również zabudowę z przełomu dziewiętnastego i dwudziestego wieku: odnowioną, odremontowaną i wyszykowaną na błysk. No i oczywiście wodę w środku miasta. (...)
Po szóste: Australia przez wiele lat była kolonią brytyjską i wiele z tego pozostało. Liczne pomniki królowej Wiktorii, monumentalne budynki z kamienia i cegły, wystrzyżone trawniki, londyńskie nazwy ulic. (...)
No i do tego ruch lewostronny. O dziwo do jeżdżenia lewą stroną przywyka się szybko. Gorzej natomiast zapomnieć, że samochód swą kabinę ma na prawo od kierowcy i zamiast tego cała szerokość auta znajduje się teraz na lewo od kierowcy. Powoduje to różne niebezpieczne sytuacje, obtarcia i tym podobne. My wykupiliśmy pełne ubezpieczenie – i było warto. (...)
Australia, tak krytykowana czy podziwiana za swą restrykcyjną politykę imigracyjną, szokuje liczbą „kolorowych” w społeczeństwie. Niemal połowa ludzi, jakich spotykamy, to żółci, czarni, Malajowie, Polinezyjczycy czy Hindusi. Ta masa imigrantów jest sprawnie integrowana i wdraża się płynnie w życie nowoczesnego społeczeństwa. Miło na to popatrzeć. (...)
Niestety byłem w Australii tylko dwa razy, w sumie niecałe dwa miesiące, i nie trafiłem ani do interioru ani na Zachód. Trochę mało. Na pewno wrócę tam wypełnić te luki.
Pablo